poniedziałek, 7 marca 2016

Pałkarstwo lepszego sortu

Wczoraj po raz kolejny uświadomiono nam, że są Polacy lepsi i gorsi.


Tym razem w imieniu lepszego (?) sortu Polaków wystąpił redaktor naczelny "SuperExpressu", Sławomir Jastrzębowski. Przeciwnicy obecnych władz jeszcze raz dowiedzieli się, że są gorszym sortem (a także "sortem kapusiów, donosicieli, hochsztaplerów i eleganckich złodziei" obdarzonymi "spaczonymi sumieniami, zatęchłymi duszami i prostackimi umysłami"). Dlaczego? Ano dlatego, że po wypadku prezydenckiego samochodu niektórzy sympatycy opozycji w niewybrednych słowach wyrażali żal, że Andrzejowi Dudzie nie stała się krzywda.


W odniesieniu do tej konkretnej grupy osób, tzn. tych wyrażających żal, red. Jastrzębowski ma nawet trochę racji. Osobnicy ci - podpisujący się zresztą bez żenady imionami i nazwiskami -  to rzeczywiście sort bardzo podejrzany. Ktoś, kto publicznie sugeruje, jakoby śmierć prezydenta (czy jakiegokolwiek innego polityka dowolnej opcji) niosła ze sobą jakieś dobro dla Polski, jest zwyczajną kanalią i chamem. Z takich słów, z takich postaw rodzą się potem przypadki w rodzaju Ryszarda Cyby i Brunona Kwietnia. Chamów, tak jak idiotów, nie sieją, sami się rodzą, i to, jak widać, po obu stronach politycznej barykady.
Ale to, że się tych chamów trochę znalazło, nie upoważnia jeszcze p. Jastrzębowskiego do generalizacji i sugerowania, że wszyscy po drugiej stronie to, jak się raczył wyrazić, patologia, która będzie traktowana, jak na to zasługuje.


Pan redaktor, z taką łatwością szafujący epitetami pod adresem obrońców demokracji, o paru sprawach najwyraźniej zapomina.


Po pierwsze zapomina o tym, że sam reprezentuje... no właśnie, pewnego rodzaju patologię. Tabloidy bowiem są patologiczną, zwyrodniałą formą dziennikarstwa. Żerujące na najniższych instynktach, babrzące się w prywatnym życiu swoich ofiar, często niszczące im karierę i życie osobiste w imię zysku i przyciągnięcia najprymitywniejszego czytelnika, są czymś, co trudno serio nazywać prasą. Jeśli kogoś nie brzydzi bycie dziennikarzem tabloidu, to jego prywatna sprawa, ale mam wrażenie, że taka osoba powinna dobrze się zastanowić, zanim zacznie innym wystawiać certyfikaty przyzwoitości. A tym bardziej w tym samym tekście jednocześnie wystawiać takie certyfikaty i napuszczać jednych Polaków na drugich.


Po drugie, zapomina on o tym, że jeśli już z powodu zachowania grupy durni na Facebooku uznaje się za stosowne obrażać en bloc wszystkich przeciwników obecnej władzy, to takie same zasady należałoby zastosować wobec jej zwolenników. Do gorszego sortu powinien więc p. Jastrzębowski zaliczyć także ludzi, którzy na prawicowych forach i w komentarzach pod tekstami prorządowych publicystów piszą o całej reszcie Polaków jako o "glistach ludzkich", "człekokształtnych bydlętach", "peowskim bydle" i "bogatych peowskich szmatach". Powinien włączyć do niego także osobę, która wzywa na forum internetowym, żeby "wystrzelać to peowskie ścierwo co do jednego". Tudzież osobnika, który w komentarzu pod jednym z tekstów na nieocenionym portalu wPolityce straszy, że stronników opozycji "wybije się na ulicach jak parszywych kundli".


Dziwne, że redaktorowi Jastrzębowskiemu i jego licznym obrońcom nie przeszkadza, gdy już nie tylko szarzy internauci, ale także czołowi politycy obozu rządzącego publicznie dzielą ludzi na lepszych i gorszych, wyzywają obywateli własnego kraju od zdrajców, komunistów i złodziei, gdy w prorządowych mediach przeciwnicy polityczni regularnie nazywani są świniami, a w internecie roi się od wyzwisk wobec "lewactwa", "zboczeńców" i "brudasów". "Lepszy sort" nie protestował jakoś, gdy okazało się, że na prowincji już nawet młodzież szkolną próbuje się wciągać do śpiewania "patriotycznych" piosenek o "ujadającym sztabie lewackich szmat".
Nie przeszkadzają mu też wybryki łysogłowej czerni, od czasu do czasu robiącej jakiemuś nazbyt w jej pojęciu śniademu cudzoziemcowi tzw. masaż twarzy. Ludziom tym ktoś wbił do głowy, że każdy Arab to terrorysta i wróg ojczyzny, a terrorystów i wrogów ojczyzny trzeba bić. Biją więc, ale że nie są w stanie odróżnić Araba od nie-Araba, na wszelki wypadek biją każdego, kto w ich pojęciu Araba przypomina. Chóru potępień z prawej strony jakoś nie słychać. I jakoś nie słychać gromów ze strony red. Jastrzębowskiego.

A przecież, jako człowiek wrażliwy na zło, a jednocześnie widzący świat jako zbiorowisko jednorodnych grup ludzkich, powinien to wszystko potępić i napisać: "uderzmy się w piersi: jesteśmy sortem ksenofobów usprawiedliwiających i stosujących przemoc oraz zgrają nietolerancyjnych krzykaczy wzywających do zabijania przeciwników politycznych".


Obóz rządzący i jego zwolennicy mają najwyraźniej mocno zakodowane w umysłach przekonanie, że skoro są lepszym sortem, mają prawo wobec własnych działań stosować inne kryteria oceny niż wobec działań innych grup politycznych i społecznych. Myślenie stronników Dobrej Zmiany jest proste: my mamy prawo przesadzić w polemice, obrażać, wykluczać - inni takiego prawa nie mają. Ktoś z KOD-u cieszy się z wypadku prezydenta - cały KOD to gorszy sort. Ktoś z prawicy wzywa do wystrzelania członków PO - ot, niektórzy z nas może przesadzają, ale generalnie mamy rację, a z nami Bóg, Prezes, honor i ojczyzna. Koniec dyskusji.


Nie byłoby może to wszystko tak groźne i warte opisywania, gdyby redaktor naczelny "SuperExpressu" napisał swój felieton kilka lat temu, jako zwolennik opozycji.  W obecnej  jednak sytuacji tekst p. Jastrzębowskiego to nic innego, jak medialne pałkarstwo w służbie rewolucyjnej władzy. Pałkarstwo w najgorszym stylu, przypominające wyczyny prasy partyjnej z Marca '68 czy późniejszą mowę "komunistów-patriotów" z tygodnika "Rzeczywistość". Tam na tapecie byli wichrzyciele, syjoniści, bankruci polityczni i przyjaciele niemieckich odwetowców, tu jest patologia, gorszy sort, hochsztaplerzy, złodzieje i "ludzie wykluci i mentalnie uformowani przez zdegenerowany komunizm". Rada dla czytelnika jest taka sama, jak w tamtych pismach z roku 1968 czy 1982: potraktować tych zdrajców i wrogów tak, jak na to zasługują.


Historia uczy, że po pałkarzach medialnych prędzej czy później przychodzą prawdziwi. Przyjdą zapewne i teraz, a pytanie w zasadzie jest tylko jedno: kto i kiedy pierwszy poczuje  Dobrą Zmianę na - całkiem dosłownie rozumianej - własnej skórze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz